niedziela, 4 marca 2012

Słów kilka o kucaniu

Wiem, że kościół nie jest miejscem na irytowanie się i denerwowanie, w końcu nie po to tam chodzimy. Dlatego takie rzeczy jak to o czym chcę dziś krótko napisać staram się widzieć jako coś co mnie nie dotyczy. Ale, jak pomyślałem przed momentem, właściwie dobrze jest o tym napisać, bo a nuż trafi na tą notkę ktoś kogo to bardziej dotyczy? Dlatego nie przerywajcie czytania i napiszcie w komentarzach co sądzicie o tym co napisałem.

Chodzi mi o kwestię niby banalną, czyli klękanie w kościele. Na podniesienie, na 'Baranku Boży', na wystawienie. Niby coś prostego, ministrant dzwoni dzwonkami, wszyscy klękają. Albo prawie wszyscy, bo od jakiegoś czasu widzę dookoła siebie powszechne "kucanie". Nic to, nie dotyczy mnie to przecież. Ja klęczę, patrzę tam gdzie trzeba i wszystko gra. Ale czasem może przyjść refleksja, że coś tu jednak jest nie tak. Nie czepiam się niczyjej wiary czy znudzenia, sam czasem "nie czuję" w ogóle mszy i nudzę się czekając na koniec. Nie mi oceniać zaangażowanie danej osoby. Może przyszedł/przyszła tylko dlatego, żeby nie sprawić przykrości babci. Co więc irytuje w kucaniu? Brak elementarnego szacunku. Wierzysz czy nie, dla większości ludzi w kościele właśnie na ołtarzu dzieje się coś bardzo ważnego, a Ty nie potrafisz zgiąć kolan? Obok klęczy starsza babcia, dorośli ludzie, małe dzieci, kobieta z dzieckiem na rękach, a Ty nie chcesz sobie pobrudzić legginsów? W klęknięciu nie chodzi o jakąś szopkę czy teatrzyk, to gest wyrażający coś konkretnego. Nie musisz być wierzący, nie musisz mieć ochoty tam siedzieć. Ale jeśli jakaś osoba przychodzi na mszę to jest winna ten podstawowy szacunek dla prawd wiary i dla ludzi dookoła, który ten szacunek wyrażają. Jak boisz się pobrudzić to połóż pod kolana chusteczkę, jeśli masz problemy z kręgosłupem to stój, a nie rób bezsensownej szopki z istotnego znaku.

Co ciekawe nie widać "syndromu kucania" o ludzi starszych, którym klęknięcie może sprawić problem, ale u kilkunastoletnich, czasem dwudziestokilkuletnich osób. U dziewczyn - jest to po prostu irytujące. Ale jeśli chłopak czy facet nie potrafi klęknąć... Cóż, jeśli ma jakieś problemy niech stoi czy nawet siedzi, kucanie świadczy o tym, że nie umie "wyklęczeć" paru minut na kolanach, albo boi się zabrudzić nowe dżinsy. A takim "panom" radzę od razu kupić sobie sukienkę i buty na szpilkach, po co się oszukiwać i nazywać się mężczyzną? Lepiej tu pasuje zasłyszane kiedyś przeze mnie, niezbyt cenzuralne określenie "pizda na kaczych łapach". Dzięki za uwagę.

7 komentarzy:

  1. Mnie zastanawia też to, że ludzie w ławach opierają tyłki na siedziskach, kiedy klęczą na klęczniku. W sumie, to jest to siedzenie, nie klęczenie.

    Z antropologicznego-historycznego punktu widzenia, klekanie jest najprostszą formą postu i poddania: wobec siły wyższej czy ważniejszej od siebie poddajemy się swoistemu umęczeniu. Nie chodzi tylko o to, żeby być niżej, ale i o to, by narazić się na tymczasową niewygodę w imię czci.

    W sytuacji, w której siedzimy, opierając jedynie kolana na klęczniku, a pośladki na siedzisku nie narażamy się na ową niewygodę, czyli nie okazujesz tego szacunku, który okazany być - przynajmniej ze względów ideologiczno-obyczajowych - powinien. Jest to może nie tak "bezczelne" jak założenie nogi na nogę, ale też niezbyt przepełnione respektem.

    Co do pobrudzenia gaci, czasem starczy chusteczka czy rękawiczka. Ale - w świetle tego, co napisałem wyżej (umartwienie) - dobrą metodą jest przyklęknąć na jednym kolanie opartym o swoją własną stopę drugiej nogi lekko wykręconą do środka.
    Cholernie niewygodne - czyli umartwienie jest.
    Kolano oparte na czymś innym niż podłoga - czyli gacie czyste.
    :]

    Zresztą, na mszach dzieje się mnóstwo wkurzających rzeczy, z których mnie osobiście najbardziej irytują cztery:
    1. latające samopas dzieciaki, które krzyczą i przeszkadzają
    2. fałszujący, którzy dziwnym trafem zawsze śpiewają najgłośniej :D
    3. ludzie kopiący w klęcznik, pociągający nosem, szepczący do siebie i w inny sposób rozpraszający
    4. oraz zaskakujące na własną kategorię przysłowiowe "babcie", które nie uczestniczą w mszy, bo klepią pacierz po swojemu pod nosem albo uczestniczą aż nadto, mówiąc na głos "kwestie" kapłana. Przy czym obie praktyki są - o ile się orientuje - sprzeczne z nauką kościoła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do ludzi fałszujących i jednocześnie najgłośniej śpiewających powiem tyle. Żył sobie kiedyś taki święty jak Frassati [nie będę tu opisywać jego życiorys, tylko taką jedną anegdotę], więc on właśnie strasznie fałszował, jego śpiewu nie dało się słuchać. I podczas pewniej Mszy św. kiedy tak śpiewał, odwróciła się w jego stronę w pewnym momencie kobieta i powiedziała: "Przestań śpiewać, bo strasznie fałszujesz,a przynajmniej śpiewaj ciszej." A na to Frassati: "Bóg dał mi taki głos, więc mu się podoba, więc dla Niego śpiewam jak najgłośniej."

      Wracając do tematu, myślę, że ludzi nie klękają poprawnie, ponieważ nie mają pojęcia, co wyraża ta podstawa, dlatego klękają mimochodem i jak im jest wygodniej.

      Usuń
    2. Hm, klękanie w kościelnych ławkach w inny sposób, niż, jak sam napisałeś: opierając tyłki na siedziskach, jest często niemożliwe. A przynajmniej w kościołach do których dotychczas chodziłam. I bynajmniej nie odbieram tego za jakąkolwiek zniewagę.
      Jak to nazwałeś "babcie", czasem też dziadkowie którzy klepią różańce to pozostałość dawnych czasów. Msza była odprawiana po łacinie (czy w jakimśtam innym języku) ludzie "prości" niewiele rozumieli, więc podczas mszy modlili się sami.
      Co do dzieci, sam bóg mówił "pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie".

      Całkowicie rozumiem przekaz Vaknella, ale myślę, że Ty Immo trochę przesadzasz z podejściem do kościoła. Jest dla ludzi. Nie można zrobić z niego miejsca, gdzie dzieci nie mają wstępu, wchodzi się tylko kiedy nie ma kataru, ani kaszlu żeby nikogo nie denerwować, do śpiewu dopuszczeni są tylko ci, którzy przeszli odpowiednie kursy i mają certyfikat a modlimy się tylko tak "jak trzeba" i wtedy kiedy trzeba, żeby czasem kogoś nie zdenerwować...
      no bez przesady.

      Usuń
  2. Zgadzam się, tyle że moim zdaniem ważniejszy od umartwienia jest sam gest, klękam na jedno czy dwa kolana, więc okazuję szacunek i poddanie się czyjejś woli, a kucając mam to gdzieś. Dzieci zwykle unikam chodząc na popołudniowe msze, a ostatniej kategorii jakoś często nie spotykam :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogólnie mówiąc najlepiej o tym wszystkim nie mówić, bo tak naprawdę religia każdego człowieka to sprawa indywidualna. W porządku można pisać, że coś się nie podoba w zachowaniu ludzi czy coś, ale musimy się zastanowić dlaczego tak się dzieje. Mam dla Ciebie dobrą radę: napisz artykuł o wierze młodych ludzi, bo tak naprawdę to kucanie jest nie tylko powierzchownym gestem, ale dogłębnie świadczy o braku wiary. Można takich edukować, ale po co? A zresztą sami młodzi widzą, że wszystko wokół oddziałuje tak mocno, że Polska nie jest krajem chrześcijańskim,a raczej krajem pogańskim. Przejawia się to nawet w przymusie pójścia do Kościoła ,,młodego" kucającego.

    Nie zastanawiajmy się nad zachowaniami. Zastanawiajmy się nad powstawaniem zjawisk...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiara wiarą. Tak jak napisałem, nie każdy kto klęka normalnie jest jakiś bardzo wierzący. Ja tu prędzej widzę brak kultury i właściwego wychowania, co powinno być wynoszone z domu, a nie z kościoła.

      Usuń
  4. Byłem 8 lat ministrantem i wiem chyba skąd się to wzięło.
    Są 2 sposoby klękania w kościele:
    1)na dwa kolana (zwyczajnie)
    2)na jedno kolano
    Na jedno kolano klękamy przechodząc koło jakiegoś ważnego miejsca i klękamy tylko na chwilkę, ksiądz też tak robi i może ludzie podpatrzyli sposób klękania, a nie wiedzą do czego on się dokładnie odnosi.

    OdpowiedzUsuń