niedziela, 23 stycznia 2011

Z zakurzonego archiwum #2

...a właściwie już nie tak zakurzonego. Pojawił się tu już przedstawiciel moich pierwszych wierszy i może pozostałe pomińmy, bo przyznać trzeba, że przynajmniej nie wszystkie były dobre. Nie twierdzę, że te nowsze są, ale jakoś łatwiej przychodzi mi wrzucenie ich na bloga. Poniższy powstał więc nie tak dawno, a opisuje (to czy dobrze czy nie sami ocenicie) krajobraz, który od jakiś 8 lat widzę codziennie wychodząc przed dom.



BRZOZY
Brzozy obok domu
Ściana bielo-zieleni
Oddzielona kreską płotu.

***

Budzą się cicho
Już przecierają oczy, poranny wiatr
Szumi ich liśmi na powitanie dnia.
Uśmiechają się do niego pogodnie
Dziękując za to, że jest

Brzozy obok domu
Dzień spędzają na strojeniu się
W coraz to inne odcienie zieleni.
Tylko korzenie twardo stąpają po ziemi
Nie tracą czasu na fiu-bdziu
I zapraszają do siebie krople wody
Dziękując za to, że są

Białe damy
Dość często zamieniają się w dzierlatki
Plotkujące poszumem liści
Bezwstydnie opalające się w słońcu.
Gdy dziękują mu za to, że jest
Czynią to w dźwięcznym śmiechu

Czasem i one się złoszczą
Nie można im przecież odmówić tej przyjemności.
Wyszumią się i uspokoją
Grzebiąc w dobrej ziemi krople złości.
Czasem i one płaczą
A woda długo spływa po pniach
I kapie po liściach

Ale gdy wszystko minie
Wstają zieleńsze niż wcześniej.

Brzozy także
Lubują się w pięknie.
Gdy słońce zachodzi tuż za ich plecami
Odwracają się by kontemplować
Paletę barw
Mnogość kształtów
Ciszę
A potem zapada zmrok.

Witają go podejrzliwie
Ale dają się mu łagodnie otulić.
Czuwają jeszcze chwilę patrząc w gwiazdy.
A nim sen nadejdzie szeptem dziękują sobie
Za to, że są.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz